List szósty "Mała podróż w czasie część druga"

Dzień dobry,

Znają już państwo relacje świadków, teraz przekażę moją perspektywę – subiektywny opis, dokumentacje wideo (w miarę obiektywną) oraz fotografie.


Podróż w czasie to powrót do dzieciństwa i moich wspomnień związanych z konkretną przestrzenią – tym samym mieszkaniem, w którym usypałam opisany już wcześniej solny labirynt. To tam się wychowałam i stamtąd wyruszyłam dosłownie i w przenośni w podróż. To też miejsce w którym musiałam uporządkować rzeczy mojego dziadka po jego ostatniej podróży … Dziadek był wielkim entuzjastą podróżowania zawsze powtarzał mi, że podróże kształcą. Wspomnienia z dzieciństwa i wspomnienia z podróży mają w sobie pewien wspólny element – powielane przez opis i fotografie zaczynają żyć własnym życiem. Słysząc wielokrotnie historie moich przyjaciół opowiadających mi o jakiejś podróży czułam się jakbym tam była...


Ślad ręki jest jak pierwotny podpis – byłam tu. Dłonią przyklejoną do szyby zasłaniam światło, sprayem zaciemniam drzwi. Czy to gest zatrzymania czegoś? Obawy? Czy chęć dotknięcia przez szkło ludzi z drugiej strony?
Ze świecącej dłoni zaczynają wychodzić świetliste pęknięcie, po chwili młotek zmienia je w rzeczywiste pęknięcia z powietrza. Szkło spada na posadzkę, rozpryskując się na miliony kawałków słychać dźwięk tłuczonego szkła, jakby ktoś komuś chciał zrobić krzywdę... aż dziwne, że nie przyszli sąsiedzi.



Czarna ręka i biała ręka są jak klawisze na pianinie albo pozytyw i negatyw.

Na długim kablu niosę czerwoną żarówkę z ciemni znalezioną w rzeczach dziadka. W tle słychać muzykę, jest to również znalezione kuriozum (Relaks pobudzający) ale przez to, że magnetofon zwalnia kaseta nie brzmi jak muzyka relaksacyjna. Czerwona żarówka wywołała u mnie wspomnienia: wywoływania zdjęć razem z mamą w nocy w łazience. Czasami, kiedy nie mogłam spać mama pozwalała mi patrzeć na magiczne obrazy wyłaniający się z papieru

Negatyw i pozytyw, czarna ręka staje się biała.



Zawieszam żarówkę przed lustrem, są już 2 żarówki: ta prawdziwa i jej odbicie.

Otwieram pianino, pianino stawia opór, nie chce zostać otwarte. Z kartki próbuję zagrać melodię z dzieciństwa nie wychodzi mi... jak uczyłam się grać na pianinie nie znosiłam gdy melodia mi nie wychodziła (to tak samo okropne odczucie jak przy rysowaniu portretu, który okazuje się trochę podobny, a trochę nie). Z mozołem brnę przez strzępy melodii, staram się nie pobrudzić pianina. Pianino kryje w sobie niesamowitą historię podróży, zaufania, poświęcenia i miłości, to o nim miał być ten performance, ale widocznie odpowiedni czas na zagranie podróżnej melodii jeszcze nie nadszedł.



klikając w ten link można obejrzeć dokumentację 


Komentarze