List siódmy "Sen o drzewie"

 Dzień dobry,


Głęboko zakorzenione drzewo, to coś co ani trochę nie kojarzy się z podróżą, postanowiłam jednak zakończyć mój cykl właśnie odniesieniem do drzewa. W ogrodzie moich rodziców rośnie stara ogromna jabłoń, moje ukochane drzewo, na które uwielbiałam się wspinać. Drzewo, które zawsze tam było, w moim świecie jest czymś stałym. Jak trzeba było narysować drzewo genealogiczne to zawsze myślałam właśnie o tym drzewie, jak w Biblii przeczytałam o drzewie życia - to myślałam o tym drzewie, to dla mnie drzewo – matka, matryca innych drzew.

Wiosną, kiedy płonęły biebrzańskie bagna miałam sen, w którym siedziałam w ogrodzie na leżaku pod kocykiem i nagle TO drzewo zapaliło się od słońca... i niczym biblijny gorejący krzew płonęło, ale się nie spaliło. Obraz tego mojego płonącego drzewa, został ze mną jeszcze na długo po przebudzeniu.


Chodziłam dookoła drzewa fotografowałam je, rysowałam, oglądałam, dotykałam i moją uwagę przykuło to, że trakcie swojego długiego życia drzewo straciło dwie z głównych gałęzi, zostały po nich dziuple, w których często zbiera się woda. Postanowiłam je zakryć, zrobić protezy nie istniejących gałęzi z ogniem ze snu, który nie spala. Przygotowałam formy z pół przezroczystej pleksy, która trochę prześwituje, a trochę odbija światło. Miedziany drut z którego zrobione są elementy nawiązujące do płomieni to przetworzona instalacja elektryczna z mieszkania o którym pisałam w ostatnim mailu. O miedzi też pisałam już wcześniej, w mailu o granicach.


Formy są wielkości twarzy matki i dziecka, układ dziupli przypomina ikonę Marii z Dzieciątkiem. Było to dla mnie niesamowitym odkryciem – patrzyłam na to drzewo przez tyle lat i nigdy wcześniej tego nie dostrzegłam.


Kiedy leżą na swoim miejscu odbijają liście i niebo, kiedy zabierze się je od drzewa matki odbijają inne rzeczy. Odbijają rzeczywistość ale trochę niewyraźnie jak we śnie czy na starych przezroczach. Mogą istnieć bez drzewa, zainstalowałam je w piwnicy w przestrzeni symbolicznie związanej z korzeniami i podświetliłam. 



Z drzewa zostało tylko to czego nie ma, a reszta – czyli wspomnienie realnego, drzewa pojawiło się w mojej wyobraźni... ta granica między tym co istnieje realnie, a co istnieje w wyobraźni czasami mi się zaciera.









Komentarze